Świętych obcowanie… Historia ta jest bardzo osobista i związana z moim corocznym pielgrzymowaniem na Jasną Górę. W tajemniczy sposób to, co stało się niejako podsumowaniem pewnych moich dotychczasowych przeżyć w jednym z miejsc trasy pielgrzymkowej, wydarzyło się dopiero w zeszłym roku – podczas jubileuszowego, dziesiątego wędrowania do Pani Jasnogórskiej. Historia ta związana jest z miejscem, którego nie znałem, nigdy nie widziałem, które zobaczyłem i poznałem jako   pielgrzym idący do Częstochowy po raz pierwszy w AD 1996.”  Trzeci dzień pielgrzymki – trasa z Warki do Białobrzegów. Około południa nagły skręt z szosy w prawo. To ulga, gdy zostawia się za sobą natrętny i hałaśliwy ruch samochodów, szczególnie ciężarówek. Droga wśród rozległych sadów prowadzi bezpośrednio do górujących nad okolicą i nieodległych już wież kościoła we Wrociszewie. Dochodząc, kończymy tu zazwyczaj część różańca. Wejście do kościoła, pokłon przed Najświętszym Sakramentem, ciepłe przywitanie księdza proboszcza o siwych włosach i jego opowiadanie o kościele, parafii i związanej z tym miejscem postaci Prymasa Tysiąclecia. I ta niezwykła historia o księdzu, który zginął tu u schyłku wojny w konfesjonale, spowiadając, a może odmawiając modlitwę brewiarzową. A przy wychodzeniu już z kościoła, jakby mimochodem, dotknięcie dłońmi owego niemego świadka tragedii – na wylot przestrzelonego odłamkami konfesjonału – miejsca męczeńskiej śmierci kapłana. Potem już długi odpoczynek poprzedzony obiadem.

Tak było każdego roku – przez dziewięć lat. Od samego początku tajemnicą moich odpoczynków we Wrociszewie było to, że za każdym razem odchodziłem samotnie przez małą furtkę w głąb pięknego sadu, co wśród gwaru setek osób jest dość trudne i wyjątkowe. Tu w ciszy, w cieniu owocowych drzew, mając przed sobą widok otulonego zielenią kościoła, rozkładałem się na trawie, samotnie jadłem posiłek i odpoczywałem – oddając się niezwykłemu urokowi tego miejsca. Otaczał mnie tu błogi nastrój, jakiś przedziwny spokój, uczucie dziwnej radości bycia tutaj – zawsze przy pięknej, słonecznej pogodzie. Każdego roku po pielgrzymce długo rozmyślałem o tych chwilach we Wrociszewie, tęskniąc do następnego spotkania. Nawet żonie mówiłem kilka razy – wiesz, we Wrociszewie, w tym sadzie, gdzie zwykle odpoczywam, tam jest tak cudownie, czuję jakby to był „przedsionek raju” – ten spokój, śpiew ptaków. Kocham dosłownie to miejsce. Żona słuchała wyrozumiale.

Pielgrzymka AD 2005 – mój ulubiony przystanek Wrociszew. Jak co roku piękna słoneczna pogoda. Po modlitwie przed Najświętszym Sakramentem i przywitaniu księdza proboszcza wychodzę już z kościoła. Nie czekając końca opowiadania o historii parafii – spieszę do „mojego” sadu. W wyjściu niewyraźnie, prawie niesłyszalnie dobiega mych uszu głos: „… Franciszek Widyński” Staję jak wryty, zawracam do zakrystii. Ksiądz proboszcz zdejmuje właśnie stułę. – Księże proboszczu, ksiądz chwilę temu powiedział „Widyński”?! – Tak, to ów ksiądz proboszcz, który zginął tu w konfesjonale w 1945 roku od odłamków sowieckiej bomby zrzuconej niecelnie na kościół. Nie widział pan tablicy na filarze? – Nie !!!… Ależ ksiądz Franciszek Widyński to musi być bliska rodzina mojej prababki, Marianny Widyńskiej. Nigdy o nim nic nie słyszałem – kiedyś, przed laty znalazłem jedynie w starym modlitewniku pamiątkowy obrazek z mszy św. prymicyjnej, odprawionej w Iłowie przez księdza Franciszka w roku jubileuszowym 1925. Jedyna pamiątka i rodzinny „ślad” po księdzu! To bliska rodzina! – wyrzuciłem jednym tchem. – No to niech pan idzie na jego grób – tu niedaleko jest cmentarz parafialny, ksiądz Franciszek leży zaraz przy kaplicy, widać od razu jego mogiłę… Pobiegłem co tchu piaszczystą drogą. Dotknąłem kamienia grobu. – Księże Franciszku… Gorąca modlitwa, wzruszenie. Zdałem sobie sprawę, że tu spoczywa… święty. Osoba z mojej rodziny…. Bo to była śmierć męczeńska za Chrystusa. Jakaż to tajemnica powołania księdza Franciszka – aż do śmierci w konfesjonale. Zginął za wiarę na posterunku, jak żołnierz Chrystusa. – Księże Franciszku… już teraz wiem dlaczego tak lubię, co roku, tu we Wrociszewie odpoczywać w Twoim sadzie…

Jerzy – grupa żółta (2005)