Gdyby jeszcze dwa lata temu ktoś mi powiedział, że pielgrzymka jest czasem poznawania Boga, a więc z całą pewnością można określić ją mianem „rekolekcji w drodze”, to zapewne popatrzyłbym jedynie na niego z politowaniem i stwierdził: „Człowieku! Zastanów się co mówisz?! Czy ty żeś kiedykolwiek w życiu rekolekcje widział?” – bo w sumie to prawda jest taka, że jeśli chcę przeżyć dobre rekolekcje to wyjeżdżam gdzieś w odosobnione miejsce i tam w ciszy próbuję wchodzić w odkrywanie tajemnic Bożej Miłości. Tymczasem na pielgrzymce cóż… kurz,   spiekota dnia, zmęczenie, nieustanny hałas otaczającego tłumu… gdzie w tym   wszystkim miejsce i czas na szukanie Boga??! A jednak! Okazuje się, że Bóg potrafi przychodzić w najprzeróżniejszych okolicznościach, a pątnicza rodzina może   stać się miejscem pięknego doświadczenia Boga, w sposób szczególny obecnego w drugim człowieku.

Na Praskiej Pielgrzymce znalazłem się zupełnie przypadkowo. Otóż mój znajomy pełniący posługę kwatermistrza w tej pielgrzymce, zaproponował bym przyłączył się do niego i wspomógł go w Jego posłudze. Pomyślałem sobie wtedy, że w sumie kwatermistrz to jedzie sobie samochodem więc nie musi przejmować się trudem maszerowania i nie zaszkodzi abym się przejechał i przy okazji przyjrzał się bliżej „tworowi” jakim jest pielgrzymka. Umocniony tym wewnętrznym przekonaniem udałem się na spotkanie z organizatorami pielgrzymki. Niestety w natłoku zajęć nie udało mi się przybyć na to spotkanie punktualnie i kiedy już tam dotarłem trwała właśnie jakaś zacięta debata. Ledwie zdążyłem stanąć w drzwiach i grzecznie powiedzieć „Pochwalonego”, kiedy nagle przemawiający właśnie ksiądz Adam Galikowski (księdzem jest teraz, a wtedy był jeszcze klerykiem, przewodnikiem grupy amarantowej) pokazał na mnie palcem i powiedział: „O! on lubi pracować z dziećmi to niech poprowadzi białą”. Wszyscy zgromadzeni klerycy mu przytaknęli, a ja nawet nie zdążyłem zaprotestować. Potem dowiedziałem się, że po prostu brakowało przewodników, więc postanowiono, iż zamiast dwóch kwatermistrzów będzie jeden, a drugi poprowadzi jakąś grupę – padło na mnie. Tym oto sposobem jako absolutnie niedoświadczony pielgrzym nagle awansowałem na PRZEWODNIKA…

Za sobą mam dwie pielgrzymki – obie przeżyte w charakterze przewodnika Białej grupy – i co mogę stwierdzić… Pielgrzymka jest pewnym wyzwaniem. Momentami jest bardzo ciężko, są chwile, że najchętniej powróciło by się do domu zostawiwszy to wszystko, ale jest coś jeszcze… jest ta wielka tęsknota… Przebycie każdego etapu wędrówki daje świadomość, że jest się o krok bliżej bram Jasnogórskiej Świątyni, że zbliża się ten moment kiedy jako utrudzone wędrówką, ale i przepełnione Miłością dziecię, stanąć będzie można przed obliczem Mateczki Najświętszej i zawierzyć jej całą swoją doczesność. Tym co motywuje do pielgrzymowania jest też atmosfera życzliwości i radości jaką charakteryzuje się pielgrzymkowa rodzina. To trzeba przeżyć aby zrozumieć. Słyszałem wypowiedzi osób starszych, którzy przez wiele lat, rok rocznie pielgrzymowali na Jasną Górę, mówili mi: „Proszę księdza, jak ja płakałem (płakałam) kiedy widziałem wychodzącą kolejną pielgrzymkę, a ja ze względu na zdrowie nie mogłem już pójść…” – rozumiem ich, bo mimo, iż po każdej pielgrzymce powtarzam, że to była już ta ostatnia, to i tak wiem że jak Bóg pozwoli za rok znów wyruszę na pielgrzymi szlak. Pozostaje pytanie: „Dlaczego Praska?” Odpowiedź jest prostsza niż by się mogło wydawać: „Bo jestem z Pragi, tu jest moja diecezja, tu się wychowałem, tu pielgrzymując jestem wśród swoich.” I tyle, ale myślę że to wystarczy 😉

x Rodriguez – przewodnik Białej Grupy (2003)