Może niekiedy zdawać się nam, że to przedziwne wyniesienie Niewiasty na ołtarze rzuci jakiś cień na wyrazistą postać Boga Człowieka. Ale uspokójmy się! Największy geniusz chrześcijaństwa, poeta Dante, pisał w swej „Boskiej Komedii”: Oto twarz, która najbardziej przypomina Chrystusa. Boć w rysach matki rozpoznajemy największe podobieństwo jej dzieci. Jeżeli więc chcemy poznać Syna, musimy się przyglądać Matce.
Matka prowadzi do Syna. Czyż mielibyśmy się lękać tego, czego się sam Bóg nie lękał? Wtedy właśnie, gdy ogarnęły człowieka boleści śmierci, gdy go dotknął jad trucizny grzechowej w raju, a smutek ciężki jak ciemność północna, zwalił się na umysł człowieka tak, iż nie widział już żadnej światłości, wtedy Bóg, Ojciec przedwieczny ulitował się nad bólem człowieka pierworodnego i jak gdyby uprzedzając porę swoich zmiłowań, jak gdyby sam nie mogąc znieść wyroku swojego, zapowiedział pierwszym rodzicom, że oto położy On sam, Bóg, nieprzyjaźń między szatanem a niewiastą i jej nasieniem. Ona to zetrze głowę węża (por. Rdz 3,15).
Tak zapowiedział sam Bóg, że światu potrzeba, aby Niewiasta dokonała największego zwycięstwa nad szatanem, bo szatan ją zwyciężył. Jeśli więc szatan ją zwyciężył w Ewie, musi Ona w Maryi zwyciężyć szatana. Bóg jest nieustępliwy, On nie da sobie zniszczyć planów swoich, nie pozwoli szatanowi tak zawładnąć światem, żeby triumfował. I dlatego też ta zapowiedź, że za Ewę płacić będzie Maryja, za jedną niewiastę druga, za matkę śmierci Matka Życia. Ta zapowiedź, tak dla nas wszystkich była radosna, iż przyjęto powszechnie mówić, że jeżeli człowiek upadł przez niewiastę, już nie może być podźwignięty inaczej jak tylko przez Niewiastę. Od tego pierwszego radosnego dnia, od tej zapowiedzi, od tej Protoewangelii – jak mówią bibliści – od tej chwili w widzeniu proroczym, niemal wszystkie wzniosłe i wielkie duchy Starego Przymierza oglądały się za tą Niewiastą – „Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna i nazwie imię Jego Emmanuel – Bóg z nami” (Mt 1,23; Iż 7,14).
I tak doszliśmy w tym widzeniu proroczym od furty rajskiej aż do Nazaretu, gdzie Bóg posłał sam zwiastuna swojego, anioła do Niewiasty. Nie do mężczyzny, nie do najwspanialszego z mężów ówczesnych, żyjących w czasach Nazaretu, ale właśnie do Niewiasty, i z Nią rozmawiał przez anioła o zbawieniu człowieka. Jak szatan w raju rozmawiał z Ewą o upadku człowieka, tak w Nazarecie Bóg przez anioła rozmawiał z Niewiastą o Odkupieniu, o wyniesieniu, o wywyższeniu człowieka.
Zrozumiała Maryja, że jeśli w duszy Ewy odbiło się echem szatańskie – „nie będę służyć” – to w duszy nowej Niewiasty, Maryi, musi się odbić gotowością do służby: „Oto ja Służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa!” (Łk 1,38) I od tej chwili rozpoczyna się przedziwny cud. Chodzi po ziemi Kobieta, która jedna zna swą tajemnicę. Nikt o tym nie wie, ani wielka Synagoga, ani świat faryzeuszów, saduceuszów, doktorów zakonnych, milczą o tym na dworze królewskim, nic nie wiedzą o tym u Heroda. A gdzieś w ubogim Domku Nazaretańskim Słowo ciałem się stało i mieszkało między nami. Papini doda złośliwie – „a dzienniki o tym nic nie pisały”. Tę tajemnicę znała tylko Ona, Maryja.
(Kardynał Stefan Wyszyński, Do młodzieży akademickiej podczas Nawiedzenia stolicy w kościele św. Anny, 11.11.1957)