Piesza Praska Pielgrzymka Rodzin – Konferencja – dzień II

Dzień II – Przyjąć Światło Ewangelii

Intencja dnia – by światło ewangelii zapłonęło w naszych sercach.

Słowo dnia /szczególnie na strefę ciszy/.
„Gdy /Jezus/ posłyszał, że Jan został uwięziony, usunął się do Galilei. Opuścił jednak Nazaret, przyszedł i osiadł w Kafarnaum nad jeziorem, na pograniczu Zabulona i Neftalego. Tak miało się spełnić słowo proroka Izajasza: Ziemia Zabulona i ziemia Neftalego, Droga morska, Zajordanie, Galilea pogan! Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci światło wzeszło. Odtąd począł Jezus nauczać i mówić: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie. Gdy /Jezus/ przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim”. (Mt 4,12-20)

Konferencja
Podczas naszego chrztu świętego kapłan wręczył rodzicom i rodzicom chrzestnym zapaloną świecę, wypowiadając następujące słowa: „Przyjmijcie światło Chrystusa. Podtrzymywanie tego światła powierza się wam, rodzice i chrzestni, aby wasze dziecko, oświecone przez Chrystusa, postępowało zawsze jak dziecko światłości, a trwając w wierze, mogło wyjść na spotkanie przychodzącego Pana razem z wszystkimi Świętymi w niebie”.
Istnienie świata w porządku stworzenia nie byłby możliwe bez słońca i światła jakie ono nam daje. Życie nie rozwijałoby się. Poruszanie się bez światła byłoby znacznie utrudnione dla człowieka przyzwyczajonego do korzystania z daru, jakim jest oko ludzkie. Oko ludzkie nie byłoby do niczego przydatne – gdyby nie było światła. W sposób naturalny każdego dnia korzystamy z dobrodziejstwa światła, nie zdając sobie z tego sprawy – jak piękny jest świat wypełniony światłem, o ile prostsze życie, gdy możemy korzystać z otaczającego nas światła.
Pamiętam maila otrzymanego od kolegi-kapłana posługującego w Norwegii. Był styczeń. Słońce w tym okresie późno wstaje i wcześnie zachodzi. Dzień jest krótki i na dodatek często pochmurny. Ksiądz pisał: „Słuchaj, dziś świeci słońce – ludzie na ulicy się uśmiechają”. Tak często nie zdajemy sobie sprawy z tego daru, jakim jest słońce i jego świtało.
Chrześcijanin to człowiek pragnący żyć w świetle, którym jest Chrystus. Człowiek, który umiłował grzech umiłował także swoistą ciemność. Św. Jan Ewangelista przypomina słowa Chrystusa: „Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków” (J 3,20). Przykładem może być św. Piotr, który będąc świadkiem cudownego połowu ryb: „ … przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny” (Łk 5,8). Tak łatwo zareagować właśnie tak jak św. Piotr, który widząc prawdę o sobie i widząc Chrystusa mówi – odjedź ode mnie Panie. Natura grzeszna właśnie tak woła pozbawiona światła, którym jest Jezus Chrystus – Zbawiciel świata. Tymczasem Jezus stał się człowiekiem by razem z grzesznikiem zasiąść do stołu; przyszedł, by grzeszników przywołać, powołać i posłać. Potrzebne jest światło Bożej Miłości, zawartej w ewangelii, by zacząć inaczej myśleć. Jeden ze świętych powtarzał za Piotrem Apostołem: odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny. Po jakimś czasie, gdy zobaczył, że taka postawa nie ma sensu, że nie prowadzi do zbawienia, zaczął mówić: przyjdź, Panie, bo jestem człowiek grzeszny.

Człowiek wypełniony światłem Boga, choćby doświadczał lęku na wskutek prawdy o sobie, jednak będzie chciał przyjść do Jezusa, by prosić Go o przebaczenie. Tym światłem zostali otoczeni już pasterze, i nim wiedzeni, prowadzeni przyszli do Jezusa w Betlejem. Dziś tym światłem jest odkrycie prawdy grzechu w swoim życiu i przyjście do Jezusa w sakramencie pokuty. Św. Jan XXIII napisał w Dzienniku duszy: „…kiedy przystępuję do spowiedzi, muszę prosić mojego Jezusa, by stał się dla mnie przede wszystkim „mądrością” przez światło, jakiego mi udziela dla dokonania spokojnego, dokładnego i drobiazgowego rachunku z moich grzechów i ich wagi oraz wzbudzenia szczerego żalu. Niech mi będzie sprawiedliwością, ażebym stawiał się przed spowiednikiem jak przed sędzią, oskarżając się szczerze i z żalem. Niech mi będzie uświęceniem doskonałym w chwili, gdy pochylam się, by otrzymać z ręki kapłana rozgrzeszenie, przez które zostaje przywrócona lub pomnożona łaska uświęcająca. Wreszcie – niech będzie odkupieniem przez wyplenienie tej małej pokuty, jaka mi została nałożona, zamiast wielkiej kary, na jaką zasłużyłem. Jest ona naprawdę lekka, lecz stanowi przeobfite zadośćuczynienie w połączeniu sakralnym z Krwią Chrystusa, która wstawia się za nas, zadość-czyni, obmywa i oczyszcza za mnie i ze mną”. Światłem Bożym dla grzesznego człowieka jest Chrystusowe przebaczenie i pragnienie, by grzeszny człowiek zbliżył się do Chrystusa Odkupiciela. Szatanowi zależy najpierw na grzechu a potem na tym by człowiek pozostał w stanie grzechu. Św. Jan Vianney mówi: „Kiedy człowiek grzeszy to szatan zabiera człowiekowi wstyd, ale kiedy ma się przyznać to zwraca mu wstyd w sposób zwielokrotniony, by przestał mieć nadzieję na przebaczenie”. Światłem Chrystusa jest zobaczyć nasz własny grzech, ale także zobaczyć łaskę wyjścia zeń przez przebaczenie. Św. Jan Ewangelista pisał: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy. Jeżeli wyznajemy nasze grzechy, [Bóg] jako wierny i sprawiedliwy odpuści je nam i oczyści nas z wszelkiej nieprawości. Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki.” (1 J 1,8–10). Mocne stwierdzenie św. Jana stawia nas w pionie – nie możemy idąc za Chrystusem mówić, że nie grzeszymy; prawda jest inna – jesteśmy grzesznikami, grzesznikami umiłowanymi przez Boga. Bóg pragnie nas przygarnąć, a grzech oddalić od nas przez przebite ręce i serce Chrystusa.

Święty Jan dodaje, że mówiąc, iż nie mamy grzechu, właściwie przyznajemy, że nie ma w nas prawdy, a to znaczy, że nie ma w nas Boga, bo Chrystus powiedział o sobie, że jest prawdą. Kiedy On przychodzi do nas a my zapraszamy Go jako nasze Światło – doświadczamy prawdy słów Psalmisty, że Bóg w swojej miłości grzech oddala a mnie, grzesznika, przygarnia do siebie, do swojego serca. „Jak jest odległy wschód od zachodu, tak daleko odsuwa od nas nasze występki” (Ps 103,12)
Chrześcijanin to człowiek, który daje się prowadzić w świetle Boga i w Jego świetle widzi prawdę o swoim grzechu. Nawet gdyby dopuścił się grzechu wie, że ma Rzecznika wobec Ojca. Bóg Ojciec w Jezusie Chrystusie pokazał, że jest zawsze po stronie człowieka, a nie oskarżającego go szatana. „Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet ktoś zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca – Jezusa Chrystusa sprawiedliwego” (1 J 2,11)

Przyjęcie światła do swojego życia i poruszanie się w nim to, jak naucza św. Paweł, odrzucenie grzechu, zerwanie z grzechem: „Noc się posunęła, a przybliżył się dzień. Odrzućmy więc uczynki ciemności, a przyobleczmy się w zbroję światła. żyjmy przyzwoicie jak w jasny dzień: nie w hulankach i pijatykach, nie w rozpuście i wyuzdaniu, nie w kłótni i zazdrości. Ale przyobleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie troszczcie się zbytnio o ciało, dogadzając żądzom” (Rz 13,12-14). Jezus Chrystus naucza bardzo dosadnie: „Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła” (Mt 5,29-30). Zatem przyjęcie Chrystusa jako światła do swojego życia, to zerwanie z grzechem i z tym co do tego grzechu prowadzi.

Kiedyś słyszałem świadectwo alkoholika, który już od wielu lat nie pił. Jednak zawsze, ilekroć szedł ulicą i wiedział, że na tej ulicy znajduje się sklep monopolowy, świadomie przechodził na drugą stronę… Wiedział, że pokusa nie może znaleźć się w zasięgu jego ręki.
Człowiek ślepy, nie poruszający się w świetle Chrystusa, to człowiek wystawiający się na pokusy złego ducha. Kiedyś św. Jan Vainney podał podczas homilii pewien przykład: rolnik podszedł do ognia ze snopkiem siana i wrzucając ów snopek w płomienie zaczął krzyczeć: pamiętaj, tylko nie pal się. Parafianie zaczęli się śmiać. Wtedy święty Jan rzekł: niestety, to wy tak właśnie czynicie, pozwalając dzieciom na niecne zabawy i niewłaściwe stroje.
Kiedyś usłyszałem informację dotyczącą oświetlenia autostrady nocą. Ze względu na duże koszty opłat za światło postanowiono latarnie … wyłączyć. Po jakimś czasie jednak oświetlenie przywrócono. Okazało się, że sama firma ubezpieczeniowa postanowiła wyłożyć pieniądze na pokrycie strat z tytułu opłat za energię elektryczną. W czasie, gdy jezdnie były nieoświetlone, doszło do zwiększonej liczby wypadków. Po przeliczeniu kosztów rachunek dla firm ubezpieczeniowych okazał się prosty: lepiej dopłacić za energię elektryczną pokrywać odszkodowania powypadkowe.
Święty Paweł w Liście do Rzymian stwierdzając, że noc się posunęła, a przybliżył się dzień, zachęca byśmy odrzucili uczynki, które nie przystoją uczniom Chrystusa. Zachęca by żyć jak w jasny dzień, kiedy trudniej jest dokonywać jakichś nieuczciwości, wykroczeń. Noc jest dla nich pozornie „lepszą” okazją, brak światła niejako sprzyja, wyzwala w nas mechanizmy niegodziwości. Zostało to wręcz doświadczalnie sprawdzone – gdy pewnego wieczoru zabrakło prądu w jednym z dużych miast USA, w ciągu niecałej godziny zwielokrotniła się liczba napadów.
Przyjęcie Ewangelii i jej światła daje człowiekowi poczucie pewności: kroczę drogą a nie bezdrożami, jestem bezpieczny.
Dziś na nowo potrzeba nam światła Ewangelii, by wśród zalewu informacyjnego, wśród prób wtłaczania w serca ludzkie namiastek i iluzji tego, czego człowiek niby potrzebuje do szczęśliwego życia – by w tym zamęcie każdy mógł wybierać drogę prowadzącą do prawdziwego szczęścia. Szczęście bowiem nie znajduje się w nas ani poza nami. Szczęście jest tylko w Bogu. I jeśli Go znaleźliśmy, to szczęście będzie wszędzie. (B. Pascal).
Potrzebny jest nam kompas, by docierać do szczęścia, by docierać do tego celu naszej wędrówki, którym jest Bóg. Janek Mela w swoim Dzienniczku, opisując wędrówkę na biegun południowy, zapisał, że gdyby nie GPS, przeszedłby, minąłby miejsce do którego zmierzał, gdyż nic szczególnego tam nie było.

W Ewangelii jest zawarta obietnica szczęścia dla wszystkich ludzi, którzy chcieliby podążać drogami Bożymi. Przede wszystkim w błogosławieństwach Jezus powiedział, że Błogosławieństwo jest związane z naśladowaniem Jego stylu życia i szukaniem szczerym sercem pokoju. (Por. Youcat 282)
Dziś świecidełka tego świata przysłaniają nam prawdziwe skarby jakie są nam dane od Boga, jakim jest choćby szczęśliwa rodzina, wypełniona Bożą Miłością. Św. Paweł poucza nas: „[Niech da] wam światłe oczy serca tak, byście wiedzieli, czym jest nadzieja waszego powołania, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych” (Ef 1,18). Człowiek ewangelii to człowiek, który wie o swoim pochodzeniu od Boga i o tym, że jego życie zmierza ku Bogu. Dlatego nie zaprzedaje się grzechowi, ale oddaje swoje życie Bogu, by w Nim realizować się, istnieć, trwać.
Ks. Bogusław Inlender napisał kiedyś w pewnym artykule: „Przy ustawianiu kompasu na okrętach wojennych myśli się przede wszystkim o tym, by izolować igłę od wszelkich prądów magnetycznych, wytwarzanych przez metalowy pancerz okrętu i mogących spowodować jej odchylenie. Lecz nikt się nie troszczy o to, czy wewnętrzny kompas człowieka — rozum, który ma nim kierować, nie ulega odchyleniu pod wpływem prądów zewnętrznych; czy nic należałoby go regulować, zwracając oczy wzwyż, ku istocie, która wznosi się ponad wszystkie prądy ziemskie. Rozum i sumienie — piękne to rzeczy! Lecz zanim powierzy się im kierowanie człowiekiem, należy przede wszystkim wykształcić je, wyrobić i uszlachetnić przez ciągłe obcowanie z Mądrością wyższą. Wiara w Boga, wyzwolenie przez Chrystusa i poddanie się kierownictwu wielkiej tradycji — oto droga, którą rozum ludzki dojdzie do najgłębszego poznania, nie schodząc na manowce ……..”. Tej mądrości może uczyć nas nieustannie Ewangelia i całe Pismo Święte. Ona jest nam dana na każdy czas.
Wżyciu codziennym możemy spotkać wiele źródeł, które są nośnikami naturalnego bądź sztucznego światła. Gwiazdy i najjaśniejsze z nich Słońce, „świecące” organizmy żywe (świetliki czy ryby głębinowe), źródła emitujące światło, stworzone przez człowieka: ognisko, świece, kaganki, pochodnie, lampy, żarówki, latarnie, świetlówki, lasery, diody – lista nieskończona i wciąż dłuższa.
Podobnie człowiek dzięki miłości Boga i przyjęciu Jego Ewangelii ma stawać się światłem dla tego świata na wszelkie możliwe sposoby. Jezus mówi do nas: „Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze” (Mt 5,14). Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty tak to opisuje: „Często widzimy cieńsze i grubsze, nowe stare, tańsze i droższe przewody czy zawieszone nad ziemią kable elektryczne. Same w sobie są one bezużyteczne – nie zapewnią światła, dopóki nie popłynie przez nie prąd. Przewodami jesteśmy zarówno ty, jak i ja. Prądem jest Bóg. Dana jest nam wolność decyzji – możemy pozwolić, by prąd w nas popłynął zabłysło światło świata, ale możemy też zgodzić się na to i pozwolić rozszerzać się ciemności. Swoją modlitwą otaczam każdego z was i proszę Boga, by każdy z was był święty i niósł Bożą Miłość wszędzie, dokądkolwiek się uda., Przyczyń się do tego, by światło Jego prawdy było obecne w życiu każdego człowieka, by Bóg przez ciebie i przez mnie mógł nadal kochać świat. Ze wszystkich sił staraj się być jasnym światłem”(Bł. Matka Teresa z Kalkuty)

Pewien Król zdając sobie sprawę, że jego życie dobiega końca postanowił przekazać władzę nad królestwem najmądrzejszemu synowi. Dał więc każdemu z nich taką samą kwotę pieniędzy i wyznaczył zadanie: należy wypełnić swój pokój czymś, co każdemu z nich przyjdzie na myśl. Ponieważ otrzymanych pieniędzy nie było wiele, synowie musieli intensywnie zastanowić się, w jaki sposób wypełnić swoje pokoje. Kiedy nadszedł czas wyznaczony przez ojca okazało się pierwszy z synów wypełnił swój pokój piórami gęsimi. Drugi wypełnił go starymi książkami z makulatury. Trzeci zaś kupił dwie rzeczy- świece i zapałki. Gdy król zbliżał się do jego pokoju zapalił świece i zaprosił ojca. Król przekazał swoje królestwo trzeciemu synowi, który dysponując niewielką kwotą, wypełnił swoje mieszkanie czymś najcenniejszym: światłem.
Gandhi powiedział kiedyś, że gdyby chrześcijanie naprawdę żyli swoją wiarą, w Indiach nie byłoby hinduistów.
Wszyscy oczekują od nas właśnie tego – by nasze chrześcijaństwo było prawdziwe. Dziś największym wyzwaniem jest świadectwo, by wiara chrześcijańska mogła jaśnieć wśród współczesnej kultury Zachodu i zachwytów nad innymi religiami.

Wędrując do stóp Pani Jasnogórskiej prośmy Jezusa, który jest niegasnącym i niezachodzącym Słońcem oświecającym każdego człowieka, by wypełnił nasze serca i życie swoim światłem.
Panie, potrzebujemy Twojego światła, byśmy patrząc na swoje życie i otaczający nas świat postrzegali je takimi, jak Ty sam je widzisz.
Prosimy Cię Panie o łaskę wiary, że Twoja Miłość jest większa niż grzech i śmierć.
Prosimy Cię Panie, abyś był światłem na ścieżce naszego życia i pomagał nam w rozeznawaniu prawdy i realizowaniu jej w naszym życiu.
Jezu, Ty który powiedziałeś: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12). Prosimy Cię za wszystkimi, których ogarnia mrok i ciemność, by mogli ujrzeć w nas Twoje światło i dar Dobrej Nowiny Odkupienia każdego człowieka.