Piesza Praska Pielgrzymka Rodzin – Konferencja – dzień IV

Dzień IV – Iść z Jezusem i za Jezusem we współczesnym świecie (Mt 8, 18-22)

Intencja dnia – rozeznać sens i drogę życia oraz powołanie we współczesnym świecie.

Słowo dnia /szczególnie na strefę ciszy/.
„Gdy Jezus zobaczył tłum dokoła siebie, kazał odpłynąć na drugą stronę. Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz . Jezus mu odpowiedział: Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć. Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca! Lecz Jezus mu odpowiedział: Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych! (Mt 8,18-22 )
Poznając coraz lepiej Ewangelię, a także siebie samego człowiek zaczyna sobie zdawać sprawę z faktu: nie mogę iść sam, bo nie dam rady wcielić Słowa Bożego w czyn. Chrystus stając się człowiekiem nie tylko stał się wzorem, ale także Tym, który pomaga z mocą wypełniać to o czym mówił w ewangelicznym wezwaniu do nawrócenia i wiary w treść zawartą w Dobrej Nowinie.

Iść z Jezusem i za Jezusem to postawa naśladowania Chrystusa w codzienności. Wiadomo, że najlepszą formą nauczania jest przykład. Dlatego na pytanie dwóch uczniów św. Jana Chrzciciela: „Panie gdzie mieszkasz” Jezus odpowiada zaproszeniem: „Chodźcie, a zobaczycie. Poszli więc i zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u Niego. Było to około godziny dziesiątej (J 1,39).

Tego dnia pozostali u Niego. Ewangelista zaznacza nawet, która była godzina – tak bardzo było to dla nich istotne, każdy szczegół, nawet moment, od którego zaczęła się ich przygoda przyjaźni z Panem. Uczniowie żyjąc razem z Jezusem, uczyli się od Niego pewnego stylu, a był to styl trwania na modlitwie w obecności Boga. Będąc z Chrystusem i pragnąc pozostawać przy Nim musieli uczyć się czujności by walczyć o:

  • czyste serce dla Boga,
  • postawę służby wobec ludzi pragnących słuchać Słowa Bożego,
  • królowanie Prawdy,
  • przebaczanie wobec nieprzyjaciół
  • zaufanie Bożej Opatrzności
  • miłowanie Boga ponad wszystko

Przykład poświęcenia wobec Boga i człowieka jaki mieli uczniowie w swoim Mistrzu – Jezusie Chrystusie przekonywał ich do wchodzenia na tę drogę by stawać się tak jak ich Pan i Nauczyciel. Uczyli się przy Chrystusie i razem z Nim wołać do Boga Abba – Tatusiu, kochany Ojcze. Uczniowie mogli zobaczyć na żywo gdzie „mieszka” Chrystus – jakie jest Jego serce, Komu On ufa. Jezus nauczał ich: „Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6,21). Zatem naśladowanie Jezusa to wierna postawa ufnej modlitwy serca by mogło, kierując się upodobaniem Bożym, budować Królestwo Boże we współczesnym świecie.

Jezus w mocy Ducha Świętego daje łaskę mądrości, by ewangelia, która nigdy się nie przedawnia, była głoszona dziś z taką samą mocą jak 2 tysiące lat temu. Do tego jest jednak potrzebna realizacja tej samej zasady: przebywać z Jezusem, by iść z Nim w życie.

Pewnego dnia do Matki Teresy z Kalkuty przyszła młoda siostra zakonna prosząc o zwiększenie ilości godzin pracy na ulicach i służenia ludziom biednym. Matka Teresa odpowiedział jej – zgadzam się pod warunkiem, że siostra będzie modliła się o godzinę dłużej przed tabernakulum.

Jezus mówi nam, że mamy być doskonali jak Ojciec niebieski jest doskonały, jednak tutaj absolutnie nie chodzi o samo-doskonałość. To nie mnożenie modlitw, ale postawa zjednoczenia się z Chrystusem by razem z Nim pełnić powierzone nam dzieła. Pierwsi chrześcijanie przez „naśladowania Chrystusa” rozumieli formę życia wynikającego ze zjednoczenia z Chrystusem. W tym też duchu Dzieje Apostolskie zalecają, by człowiek chodził w Chrystusie i trwał w miłości Chrystusowej: „Bo w nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy, jak też powiedzieli niektórzy z waszych poetów: Jesteśmy bowiem z Jego rodu” (Dz 17,28).

W takim też duchu przeżywali swoje męczeństwo pierwsi męczennicy, którzy zdawali sobie sprawę ze swojej słabości, ale także wierzyli w prawdę – jeśli szukasz pomocy uznaj, że Bóg jest wielki i w Nim możesz wszystko, bez Niego nic. W świadectwie św. Felicyty czytamy „Otóż aresztowano ją, gdy już spodziewała się dziecka i była w ósmym miesiącu ciąży  (aresztowano  ją  bowiem  brzemienną). Dzień, w którym miało się odbyć widowisko, był już  bliski i  Felicyta przeżywała wielką obawę, że jej męczeństwo może zostać odroczone właśnie z powodu brzemienności; prawo bowiem zabraniało wykonywania egzekucji na kobietach ciężarnych. Obawiała się też, że. może przelać swą nieskalaną i niewinną krew później, .razem z jakimiś pospolitymi zbrodniarzami. Jej współtowarzysze w męczeństwie także byli bardzo tym zasmuceni; obawiali się, że ona, taka dobra przyjaciółka i towarzyszka, może pozostać w tyle, sama jedna wędrująca drogą ku tej samej nadziei. Na dwa dni przed igrzyskami wszyscy jednomyślnie połączyli się we wspólnej błagalnej modlitwie do Pana. Natychmiast po jej ukończeniu Felicyta zaczęła odczuwać bóle porodowe. A ponieważ był to poród przedwczesny, w ósmym miesiącu, a więc z natury rzeczy był bardzo ciężki, jeden ze strażników powiedział: „Jeżeli teraz tak cierpisz, to co zrobisz, kiedy będziesz rzucona zwierzętom, które zlekceważyłaś, kiedy odmówiłaś złożenia ofiary”. Ona odrzekła: „Teraz ja cierpię to, co cierpię; tam zaś będzie we mnie cierpiał ktoś inny za mnie, ponieważ i ja będę cierpiała za niego”. I urodziła dziewczynkę, którą jedna z sióstr wychowała jak własną córkę”.

Iść z i za Jezusem to postawa wiary w jego obecność i pragnienie zaprzyjaźniania się z Nim, by móc – każdy na swój sposób – razem z Nim pełnić dzieła, które są nam dane i zadane. Tak łatwo w dzisiejszym zapędzonym świecie zagubić przyjaźń z Chrystusem. Tak łatwo przychodzi nam zacząć dzień bez modlitwy, by prędzej podjąć się realizacji spraw, które mamy zaplanowane, nawet wówczas, gdy ich podejmowania wynika z realizacji woli Bożej. Nic jednak nie tłumaczy naszej postawy by pełnić wolę Bożą, ale bez… zaproszenia Jego samego. Możemy pełnić czyny wynikające z woli Bożej, ale tak naprawdę wcale nie pełnić woli Bożej. Musimy znaleźć czas, by zatrzymać się przy Chrystusie na początku dnia. Święty Jan Vianney powiedział, że dzień rozpoczęty bez modlitwy jest oddany w ręce złego ducha. Niech te mocne słowa Proboszcza z Ars utwierdzą w nas potrzebę organizacji dnia w taki sposób, by zaczynać go modlitwą, by wraz z Chrystusem wejść w ten świat w Jego obecności i mocy, by naprawdę z Nim i w Nim wykonywać nasze prace.

Święta Edyta Stein zapisała taką refleksję: „Rano, gdy budzimy się, usiłują nas zaraz przetłaczać obowiązki i rozmaite troski, jeśli nie odebrały nam już nocnego spokoju. Powstaje trwożliwe pytanie: jak w ciągu jednego dnia uporać się z wszystkimi kłopotami, kiedy wykonać to, kiedy tamto, w jaki sposób zabrać się do tego czy tamtego? Ma się ochotę zerwać i natychmiast pobiec do pracy. Lecz właśnie wtedy trzeba chwycić cugle i powiedzieć sobie; spokojnie! Teraz nic nie może zakłócić mi spokoju, gdyż pierwsza godzina poranna należy do pana. Dopiero z jego pomocą wykonam zadanie, jakie na mnie nakłada”.

Iść z Jezusem i za Jezusem to zacząć dzień razem z Nim od znaku krzyża, od modlitwy „Oto ja służebnica Pańska”. Każdy dzień zaczynany modlitwą, sprawia, że unikamy tego wielkiego niebezpieczeństwa oddania jakiegoś fragmentu życia w ręce złego ducha. Nasze życie ma być nieustanną troską by być w łączności z Chrystusem. Kiedy zaczynamy dzień modlitwą jesteśmy nastawieni na Chrystusa, by w Nim, dla Niego i przez Niego uczyć się postawy: „Moim pokarmem jest wypełnić wolę Tego, który Mnie posłał, i wykonać Jego dzieło” (J 4,34). Chrystus może nas nauczyć postawy słuchania Boga i drugiego człowieka; wyrzeczenia się siebie i godzenia się na pełnie Jego woli, którą jest wzajemna miłość międzyludzka.

Dziś na wskutek wyeliminowania Chrystusa ze społecznego życia cywilizacja coraz bardziej zamiast się rozwijać – zamiera. Nie ma się czemu dziwić, bowiem jak naucza Sobór Watykański II: „Stworzenie bez Stworzyciela zamiera”. Zamiera tak jak dziecko odłączone od rodziców i pozostawione samo sobie. Dziecko nie jest w stanie ani samo się wykarmić, ani ubrać i wychować. Dziś na nowo potrzeba wypracowywania razem z Chrystusem sposobu życia, by cywilizacja dostatku uczyła nas pokory wobec Boga, który jest źródłem wszelkiego dobra. By bez względu na to, ile posiadamy, uczyć się być darem dla drugiego – także w naszych rodzinach. By cywilizacja szaleńczej pogoni za przyjemnościami doczesnymi nie uczyniła nas ślepymi niewolnikami zmierzającymi do przepaści wiecznej zagłady. Myślę, że trafnie określił to już św. Jan XXIII: „Jedną z naszych wspólnych iluzji jest przekonanie, że możemy się tutaj osiedlić, jakbyśmy zawsze byli panami tego niewielkiego kawałka ziemi, na którym stoimy, żyć i zachowywać się, jakbyśmy byli jej właścicielami, a nie po prostu stróżami tego, co otrzymaliśmy dla wspólnego dobra wszystkich ludzi, zgodnie z prawem Boskiej i ludzkiej sprawiedliwości”. Kiedy idziemy z i za Chrystusem to uczymy się jak św. Paweł Apostoł daru umiejętnego zachowania się w czasie biedy i obfitości: „Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku” (Flp 4,12). Idąc z i za Chrystusem mogę wszystko, bez Niego nic.

Nie dajmy sobie wmówić, że życie ludzkie kończy się na doczesności; wówczas zaczniemy wyścig ku przyjemnościom tego świata. Niech Chrystus nauczy nas, ludzi XXI wieku, zdobywać doczesność dla królowania Jego miłości i prawdy.

Jeśli usuwamy z naszego życia Chrystusa, nie dziwmy się, że będzie wzrastała ignorancja, moralny wtórny analfabetyzm. Zło bowiem ma swój początek w zatruciu jednostek i narodów przez kłamstwo. Wszelkie kryzysy mają swój początek w braku prawdy. Dziś, gdy człowiek staje się na rynku handlowym nie partnerem, narzędziem do dowolnego wykorzystania, nic dziwnego, że staje się w efekcie tylko towarem. By tak się mogło dziać, najpierw rozbudzane są w człowieku namiętności, by to one kształtowały jego sposób życia. Funkcjonowało kiedyś takie powiedzenie; żyję tak, jak myślę. Dziś, by podporządkować sobie człowieka kształtuje się otoczenie człowieka w taki sposób, by zaczął myśleć tak jak żyje, by stał się niewolnikiem egoizmu i grzechu w szerokim tego słowa znaczeniu. Chrystus chce nas nauczyć najpierw myślenia a przez to życia. Pan Marek Kamiński przygotowując wyprawę z Jasiem Melą na bieguny, mówił, że dobry pomysł to początek sukcesu. Ileż spraw domaga się przemyślenia razem z Chrystusem, by we współczesnym świecie tryby życia codziennego właściwie się poruszały i służyły dobru jednostek i całemu społeczeństwu.

Iść z i za Jezusem we współczesnym świecie to bronić prawdy o rodzinie, której fundamentem jest nierozerwalne małżeństwo mężczyzny i kobiety, podniesione – dla chrześcijan – do godności sakramentu, czyli widzialnego znaku Bożej obecności. Życie ludzkie powinno być przekazywane w małżeństwie, w sposób naturalny, przez zgodny z prawami natury akt pożycia małżeńskiego. Idąc z i za Chrystusem nie możemy pozwalać na używanie w odniesieniu do człowieka takich środków i metod, które są dozwolone w przypadku roślin i zwierząt, a nawet i tu trzeba się na nowo zastanowić, czy genetyka nie idzie za daleko.

Tak jak ziarno potrzebuje odpowiednich warunków klimatycznych, wilgoci, ciepła, gleby, by mogło zacząć wzrastać, tak nasza łączność z Chrystusem daje siłę przebicia by wejść w ten świat i przemieniać go Bożą miłością. Zacytuje jeszcze raz św. Edytę Stein, która wyznała: „Sądzę…. że im ktoś się głębiej zanurzył w Bogu, tym więcej musi wychodzić po za siebie, a wchodzić w świat, by mu nieść Życie Boże”. Owocem wejścia w Chrystusa jest postawa nie ucieczki od świata, ale mądre wejście w jego rzeczywistości, by kształtować je na sposób Boży.

Wszyscy jesteśmy wezwani przez przyjaźń z Chrystusem by idąc z Nim i za Nim modlić się całym sercem: bądź wola Twoja jako w niebie tak i na ziemi. W książce biograficznej o św. Bakhicie znajdujemy opis krótkiej przejmującej sceny. Biskup Vicenzy zapytał Bakhitę, która poruszała się już na wózku: czym właściwie się siostra zajmuje. Bakhita z całą szczerością i prostotą serca odpowiedziała: Tym samym, co wasza Eminencja: wolą Bożą.

Jan Paweł II podczas przemówienia kończącego pielgrzymkę do Polski w roku 1999 prosił o modlitwę: „umiłowani Bracia i Siostry, proszę, abyście [w dalszym ciągu] wspierali mnie w moim Piotrowym posługiwaniu, jak długo Opatrzność Boża pozwoli mi je pełnić”. Myślę, że ta prośba o modlitwę była jednocześnie zgodą na przekreślenie swojej woli na korzyść woli Chrystusa. Gdy słuchałem tych słów „na żywo”, uświadomiłem sobie, że Jan Paweł II świadomie i dobrowolnie zgodził się na swoiste ukrzyżowanie przez pełnienie swoich obowiązków do końca, gdyż tak odczytał wolę Chrystusa.

Duchowość naśladowania Chrystus w dobie panującego kryzysu tożsamości powinna odznaczać się prostym, osobistym i trwałym spotkaniem z Chrystusem. By razem z Nim odpowiedzieć sobie na podstawowe pytanie o sens życia tj. – skąd przyszedłem, po co jestem i dokąd idę. Błogosławiony Wincenty Frelichowski odpowiedział prosto: pochodzę – od Boga; żyję dla Boga; i idę – do Boga.

Teksty dodatkowe:
1. Pełnienie woli Bożej to nie tylko naśladowanie przez bycie kapłanem czy siostrą zakonną, ale to wierne wypełnianie swoich obowiązków razem z Chrystusem.
2. Opowiadanie Bruno Ferrero: Dziwny młodzieniec.
Gospodarz pewnego wielkiego gospodarstwa potrzebował pomocnika do pracy w stajni i w stodole. Tak jak nakazywała tradycja, zaczął go poszukiwać podczas jarmarku, który odbywał się w wiosce. Spostrzegł tam pewnego młodzieńca, który krążył pomiędzy jarmarcznymi namiotami. Był bardzo szczupły i nie wydawał się być nazbyt silny.
– Jak się nazywasz, młodzieńcze?
– Alfred, panie.
– Poszukuję kogoś, kto zechciałby pracować w moim gospodarstwie. Czy znasz się na rolnictwie?
– Tak panie. Mogę spać w burzliwą noc
– Co mówisz? –zapytał zaskoczony gospodarz.
– Mogę spać w burzliwą noc, odrzekł spokojnie.
Gospodarz pokiwał głową i odszedł. Jednak późnym popołudniem spotkał ponownie Alfreda i ponowił swoją propozycję. Odpowiedź Alfreda był taka sama
– Mogę spać w burzliwą noc!
Gospodarz potrzebował pomocnika, a nie młodzieńca, dumnego z powodu, że unie spać w burzliwe noce. Próbował szukać gdzie indziej, ale nie mógł znaleźć nikogo do pracy w swoim gospodarstwie. Nie mając innego wyjścia, zdecydował się zatrudnić Alfreda, który nieustannie powtarzał mu:
– Niech pan się nie martwi, ja mogę spać w burzliwą noc.
– W porządku. Zobaczymy, co potrafisz robić.
Alfred pracował w gospodarstwie przez kilka tygodni. Jego gospodarz był tak zajęty, że nie zwracał wielkiej uwagi na to, jak pracował młodzieniec. Jednakże jednej nocy zbudził go silny wiatr. Burza miotała drzewami, wyła w kominach i trzaskała drzwiami. Gospodarz wyskoczył z łóżka. Zawierucha mogła otworzyć na oścież drzwi stajni, przestraszyć konie i krowy, porozrzucać siano i słomę, wyrządzić mnóstwo różnych szkód. Pobiegł, aby pukać do drzwi Alfreda, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Stukał wielokrotnie.
– Alfred, obudź się! Wstawaj i pomóż mi, zanim wiatr wszystko zniszczy! – wołał. Ale Alfred wciąż spał.
Gospodarz nie miał czasu do stracenia. Zbiegł w dół po schodach, przedarł się przez podwórze, aż wreszcie dotarł do zagrody. I tutaj spotkało go wielkie zaskoczenie. Drzwi do stajni były szczelnie zamknięte a wszystkie okna starannie zablokowane. Siano i słoma poprzykrywane i poukładane w taki sposób, że żaden wiatr nie byłby w stanie ich rozwiać. Konie uwiązane, a trzoda i kury wyjątkowo spokojne. Na zewnątrz wiatr szalał gwałtownie. Wewnątrz gospodarstwa zwierzęta cicho spały, a wszystko było zabezpieczone. Nagle gospodarz wybuchnął głośnym śmiechem. Zrozumiał bowiem, co miał na myśli Alfred, kiedy mówił, że może spać nawet w burzliwą noc. Młodzieniec każdego dnia wykonywał dobrze swoją pracę. Sprawdzał, czy wszystko było zrobione jak należy. Zamykał szczelnie drzwi i okna, opiekował się zwierzętami. Był przygotowany na burzę każdego dnia. I właśnie dlatego nigdy się jej nie lękał. Czy i ty możesz spać podczas tej burzliwej nocy, którą jest twoje życie?